#Pogadajmyopotrzebach | BLOG | odcinek 1 | aktualizacja: 12.08.2023
POCZUJ wnętrze
SPIS TREŚCI:
#1 Widzenie, czucie, rozumienie
Czy wizualizacje faktycznie pomagają nam ocenić, czy dany projekt wnętrza trafnie odpowiada na nasze potrzeby?
W przypadku np. sprzętów domowych, które kupujemy gotowe w sklepie, sprawa jest prostsza, bo możemy je przed zakupem dokładnie obejrzeć, dotknąć, poczytać opinie i tym sposobem w miarę trafnie zweryfikować, czy ten sprzęt spełni nasze potrzeby, czy nie. Jednak w przypadku decyzji remontowych nie możemy aż tak trafnie ocenić efektów naszych decyzji. Jedyne co możemy zrobić, to ruszyć naszą wyobraźnią. Ewentualnie możemy też poprosić jakiegoś architekta wnętrz o wsparcie i wykonanie wizualizacji. Ale chyba i tak nam to wiele nie wnosi, bo... teraz może nieco Was zaskoczę, ale według mnie ocenianie przestrzeni po płaskim obrazku jest jak ocenianie jakiejś obcej nam osoby jedynie po jej zdjęciu. Zastanówcie się, czy jesteście w stanie trafnie ocenić wyłacznie po zdjęciu, czy polubicie się z jakąś obcą Wam osobą? O ile nie jesteście jakimiś wytrawnymi psychoanalitykami, to odpowiedź jest oczywista – raczej nie. Tak samo trudno jest ocenić przestrzeń i zrozumieć ją, bez większego doświadczenia w tym zakresie, wyłącznie na podstawie zdjęcia, kierując się wyłącznie wrażeniami wzrokowymi i nie włączając w to jakiejś pogłębionej analizy sytuacji, do której potrzebujecie też mieć jakąś wiedzę: o sobie, o swoich potrzebach, o funkcjach, ale też o prawach, którymi rządzi się przestrzeń. Bo na ocenę wnętrza wpływa o wiele więcej czynników, niż tylko jego wygląd. Nie jesteście w stanie trafnie ocenić po obrazku, czy polubicie się z daną przestrzenią, czy nie. Możecie tylko mniej lub bardziej trafnie zgadywać.
Jeśli więc macie jakąś koncepcję na zmianę przestrzeni, to aby trafnie ocenić, czy ten pomysł spełni wasze potrzeby, w pierwszym kroku powinniście spróbować zrozumieć w jaki sposób odbieracie przestrzeń. Albo inaczej, jak ją czujecie, albo jak się w niej czujecie, lub też co wpływa na to, jak się w niej czujecie. Aby jakoś przestawić się na ten sposób postrzegania przestrzeni, przede wszystkim musicie "odkleić" swoje myślenie o projektowaniu wnętrz od zmysłu wzroku. I to jest główna ważna myśl, którą chciałabym Was dziś zaszczepić.
Zrozumcie proszę, że wnętrz nie projektuje się po to, żeby było „ładnie”. W każdym razie nie tylko po to. Zmysł wzroku i estetyka wnętrza są ważne, ale na pewno nie jedyne (!) w sztuce projektowania wnętrz.
Dobre wnętrze jest niczym dzieło sztuki!
Teraz takie dwa słowa dygresji. Być może na mój ogląd na projektowanie wnętrz wpływa fakt, że ja o projektowaniu wnętrz myślę właśnie w kategorii sztuki. Na takiej zasadzie, jak możemy pomyśleć np. o rzemieślnikach zajmujących się rękodziełem. Jest taki moment, w którym to rzemiosło zaczyna przekształcać się w coś co nazywamy sztuką. Mówimy też np. że to prawdziwa sztuka zrobić coś trudnego. Albo mówimy o sztuce gotowania. W naszych realiach, co prawda, temat sztuki raczej nie jest popularnym tematem rozmów przy kawie, niemniej jednak mnie zawsze ciekawiło, gdzie leży ta granica, za którą dany wytwór może zostać nazwany sztuką. Odpowiedź na to pytanie oczywiście nie jest prosta - wiele wielkich umysłów zajmowało się tym pytaniem przede mną i jak dotąd nie znamy jakiejś jednej uniwersalnej odpowiedzi. Istnieje jednak jedna idea, która jest poniekąd związana z tym zmysłem wzroku, o którym dziś chcę opowiedzieć. Mianowicie w sztuce, czy to wizualnej, czy muzycznej, czy jakiejkolwiek innej, naprawdę nie chodzi o to, żeby było „ładnie”.
Łatwiej może będzie mi wytłumaczyć o co chodzi w kontekście muzyki popularnej. Mamy na polskiej scenie różnych wykonawców. Są wśród nich tacy, których oceniamy jako komercyjnych. Oni robią muzykę tak, żeby było „ładnie”, żeby trafić w gust możliwie dużej ilości osób. I ta muzyka jest taka po prostu o, miła dla ucha. Są też tacy, o których lubimy myśleć, że są artystami. Jest ich chyba mniej i nie wszyscy są popularni. A ich muzyka nie zawsze jest „ładna”. Częściej powiemy o niej, że jest np. intrygująca, niesamowita, nieoczywista, dająca do myślenia, albo po prostu poruszająca. Macie takie utwory, które szczególnie Was poruszają? Coś Wam takiego "robią w środku", że czujecie się szczególnie? Możecie wtedy powiedzieć, że czujecie tą muzykę, a nie tylko ją słyszycie.
Podobnie może być z obrazami, lub rzeźbami, albo innymi rodzajami sztuki którą obserwujemy zmysłem wzroku. One też mają najczęściej za zadanie wywołać w nas jakąś określoną, przemyślaną przez autora dzieła reakcję, a nie tylko być „ładne”. Jest w niej więc aspekt intelektualny. Jednocześnie często chodzi o to, by wywołać u widza jakąś z góry założoną reakcję emocjonalną, aby obcowanie z dziełem, czy to muzycznym, czy wizualnym, czy jakimkolwiek innym stało się dla odbiorcy doświadczeniem emocjonalno-czuciowym. Sztukę się więc bardziej czuje, niż rozumie. Bardziej czuje, niż słyszy i bardziej czuje, niż widzi. Podobnie dobre wnętrze bardziej się czuje, gdy się w nim przebywa, niż tylko obserwuje. I jednocześnie, obok czucia, można się nauczyć je rozumieć.
Jestem też jednocześnie przekonana, że mówienie o sztuce wyłącznie w kontekście przeżyć i emocji jest na pewno jej spłycaniem, bo sztuka może przyjmować inne oblicza, które nie pasują do tego opisu, który nakreśliłam. Jednak to, o czym opowiadam mieści się w kategorii projektowania wnętrz, nie sztuki sensu stricte, tak więc pozwolę sobie pozostawić ten temat po prostu niedopowiedziany.
Pointa tej dygresji o sztuce jest taka, że z przestrzenią jest podobnie - nie tylko ją obserwujemy, ale także ją czujemy. I jeśli włożymy w to trochę wysiłku, możemy ją też rozumieć. Są miejsca w których z różnych przyczyn czujemy się dobrze i takie, w których czujemy się źle. Dlaczego tak się dzieje? Do końca nie jeszcze tego nie wiem, ale na pewno decydującym o tym czynnikiem nie jest to, czy te miejsca nam się wizualnie podobają, czy też nie.
Podążanie wyłącznie za wzrokiem jest pułapką!
Zmysł wzroku jest naszym pierwszym zmysłem i fenomenalnym narzędziem przy odbieraniu świata. Ale, jak każdy inny zmysł, może nas też wprowadzać w błąd.
W dzisiejszym świecie, w dobie okulocentryzmu, internetu, smartfonów i mediów społecznościowych, wszyscy regularnie dajemy się oszukać naszemu zmysłowi wzroku. Nic w tym dziwnego, bo większość bodźców z otoczenia odbieramy właśnie tym kanałem. Jednak, jak już może daliście się przekonać, projektując wnętrze, swój nowy dom, czy mieszkanie, NIE MOŻNA polegać wyłącznie na wzroku. NIE MOŻNA projektować wnętrz wyłącznie po to, "żeby było ładnie". Nie sposób też ocenić jakości projektu przestrzeni wyłącznie po wizualizacji, która jest tylko płaskim obrazkiem. Na dodatek obserwowanym w małej skali na ekranie laptopa, albo co gorsza smartfona… no, to tak, jakbyście chcieli ocenić czy jesteście w stanie zaprzyjaźnić się z jakąś obcą wam osobą, wyłącznie po jej zdjęciu. Nie znając tego jak się porusza, w jaki sposób mówi i o czym, co ją interesuje. Możecie tylko popuszczać wodzy fantazji i próbować się czegoś domyślać jedynie sugerując się tym zdjęciem. Np. uśmiechniętą osobą zapewne ocenicie jako sympatyczniejszą niż taką z ponurym wyrazem twarzy. Ale zawsze pozostanie to jedynie wasza fantazja, która najprawdopodobniej, jeżeli nie włączycie do niej logicznego myślenia, będzie miała bardzo niewiele z finalną rzeczywistością. No bo, może ta osoba uśmiechnęła się do zdjęcia tylko z grzeczności, a w rzeczywistości częściej ma raczej ponurą minę?
I analogicznie, może na tym zdjęciu to wnętrze wygląda na jasne i zachęcające, ale czy umiecie ocenić czy w rzeczywistości powtórzy się to wrażenie?
Czy warto dyskutować o guście estetycznym?
Opierając się wyłącznie na wzroku bardzo szybko znajdujemy się w środku dyskusji o wyższości jednego stylu wnętrzarskiego nad innym, o tym co waszym zdaniem ładne a co nie, czyli tak naprawdę w dyskusji o guście. Gust jest kwestią trochę "śliską", ale myślę, że wiele się nie pomylę, jeśli powiem, że estetyka jest kwestią gustu - i mówiąc o Waszych wnętrzach, nie widzę najmniejszego sensu w dyskutowaniu z waszymi gustami. Każdemu ma prawo się podobać to co mu się podoba! Powiem więcej, to wasze wnętrze, więc i wasza przestrzeń do waszej własnej autoekspresji, której estetyka ma służyć! Moim obowiązkiem wręcz, jako architekta wnętrz jest więc za Waszym gustem podążać i wam tą autoekspresję umożliwić. Poza tym, mogę jedynie coś doradzić kierując się własnym wykształceniem artystycznym. Bo z gustem, jest tak jak np. ze smakiem – z czasem, wraz z nowymi doświadczeniami on nam się wyrabia. To tak jak z dobrą kuchnią, albo z winem, czy whisky. Można się nauczyć, poprzez doświadczenie, subtelnych różnic doznań smakowych. I tak samo można wyrobić sobie gust, jeśli chodzi o nasz zmysł wzroku.
Poczuj "to coś" w projektowaniu przestrzeni
Moim celem jest przede wszystkim odkrycie wraz z wami tajemnicy tego, co sprawia, że w danym miejscu poczujecie się po prostu naprawdę dobrze. Jeśli chodzicie czasem może do restauracji, być może zwróciliście uwagę, że są miejsca, w których czujecie się dobrze, które zachęcają do tego, by w nich posiedzieć dłużej, w których dobrze się rozmawia, a są takie, w których rozmowa się nie klei, siedzimy jacyś tacy usztywnieni, zjemy szybko i od razu coś już ciągnie nas do wyjścia.
Czasem mówi się też o tym, że szukając mieszkania do kupienia, albo do wynajmu, zdarza się, że wchodzimy gdzieś i od razu to miejsce nas odrzuca, czujemy, że to nie to. Aby w końcu, po serii niepowodzeń trafić w miejsce, w którym poczujemy „to coś” , nawet jeśli technicznie to miejsce będzie mieć więcej wad niż inne, widziane poprzednio.
Te odczucia są właśnie tym, co ja nazywam CZUCIEM PRZESTRZENI.
Jeżeli macie problem ze zlokalizowaniem w sobie tych odczuć, raczej czujecie, że dotąd zawsze było wam wszystko jedno, spróbujcie zrobić eksperyment, który podpatrzyłam u Marie Kondo, japonki, autorki książek m.in. pt. Magia sprzątania. Jest też o niej serial na Netflixie, jeśli ktoś byłby zainteresowany. Otwórzcie swoją szafę z ubraniami i weźcie do ręki jakąś rzecz, której nie nosicie za często, taką którą w sumie moglibyście z tej szafy wyrzucić, ale z jakichś powodów jeszcze tego nie zrobiliście. Przez chwilę ją potrzymajcie i spróbujcie ocenić, czy czujecie coś szczególnego. Następnie weźcie swoją ulubioną rzecz, którą zawsze wkładacie na siebie z przyjemnością, albo która kojarzy wam się z dobrymi wydarzeniami. Czujecie różnicę? Przy tej miłej Wam rzeczy, powinniście poczuć takie miłe uczucie, które Marie nazywa „spark of joy”, czyli iskierką radości. Jest to takie emocjonalne, pozytywne poruszenie.
Jest to taki najprostszy chyba możliwy sposób, aby otworzyć się na nasze odczucia – te radosne, ale też takie jakby niepokojące – i zacząć powolutku je sobie jakoś interpretować. Jeżeli jesteście gotowi na to, by pozwolić mi się wciągnąć w te - może nieznane Wam dotychczas - rejony projektowania wnętrz, serdecznie zapraszam do lektury części drugiej tego wpisu, w którym przybliżę Wam nieco teorii, czyli intelektualnego aspektu zjawiska odczuwania przestrzeni.
#2 Czucie przestrzeni - odrobina teorii
Poznaj 3 REJONY wpływu na Twoje odczuwanie przestrzeni!
W części pierwszej omówiłam to, jakie zależności zachodzą między naszym widzeniem a odczuwaniem przestrzeni, w której sie znajdujemy (w kontekście przestrzeni mieszkalnej). Przedstawiłam również to, co dla mnie kryje się pod hasłem "czucie przestrzeni". Kontynuując te idee mogę powiedzieć, że na nasze odczucie przestrzeni wpływają, oprócz wzroku też inne bodźce, które ja sobie autorsko podzieliłam na trzy rejony.
Rejon pierwszy to zmysły. Tutaj znajduje się zmysł wzroku ze swoimi wrażeniami estetycznymi, ale nie tylko, bo też słuch, dotyk i węch (bardzo pierwotny zmysł), również połączony z nim smak.
Rejon drugi to logistyka i wszelkie technikalia, czyli warunki techniczne, wszelkie instalacje i wszystko to, co składa się na to, że wnętrze jest przejrzyste, dobrze zorganizowane, intuicyjne w użytkowaniu i wygodne. Że raczej nam sprzyja na co dzień, i nie utrudnia codziennych zadań. W tym rejonie możemy rozważać też np. różne aspekty związane ze stylem życia i to jest taki najbardziej racjonalny kawałek, który być może dałby się zamknąć w ramach hasła pt. „funkcjonalność” i który jest bazą dla pracy architekta wnętrz.
Rejon trzeci, chyba najmniej popularnie eksplorowany jak dotąd w architekturze wnętrz, to rejon naszej psychiczności. Czyli coś, co można określić psychologią przestrzeni. Czerpiąc z zasobów popularnych tematów poruszanych w internecie, do tego działu zaliczyłabym zagadnienie tzw. psychologii kolorów, czy symboliki kolorów. Ale też skojarzenia z wydarzeniami z przeszłości, które dane miejsce w nas budzi, różne atawistyczne mechanizmy, w tym te związane z naszym poczuciem bezpieczeństwa, jak również relacje z innymi użytkownikami danej przestrzeni, z innymi domownikami.
I teraz, przechodząc do meritum, w każdym z tych trzech obszarów, każdy z nas ma jakiś własny określony zestaw potrzeb. Dla każdego będzie on inny i ważność każdego z tych trzech rejonów, każdy będzie oceniał inaczej. Np. w skali od 1 do 100, możecie mieć 10 punktów przy zmysłach i 15 przy psychiczności, ale np. 85 przy funkcjonalności. Albo 60 przy zmysłach, 20 przy funkcjonalności i 30 przy psychiczności. Jeżeli np. macie małe dzieci w domu, to logistyka wnętrza, która przekłada się na bezpieczeństwo malucha, pewnie będzie dla was z pewnością priorytetowa. Każdy z nas ma inną sytuację życiową i inne potrzeby. Ale każdy bez wyjątku ma jakieś zmysły, każdy ma jakąś prozę codzienności do ogarnięcia i każdy z nas ma swoją psychiczność.
Ideą tego całego czucia przestrzeni jest zatem to, żeby nauczyć się zauważać, nazywać i interpretować swoje odczucia oraz stojące za nimi potrzeby w ramach tych rejonów, potem priorytetyzować je, i w końcu umiejętnie przekładać na rzeczywiste decyzje przestrzenne. Naszym głównym celem jest to, aby nauczyć się podejmować decyzje świadomie, w celowy i uważny sposób, co pozwoli nam zminimalizować ryzyko wystąpienia błędów, strat, konfliktów, rozczarowań i chaosu przy późniejszej realizacji naszych zamierzeń.
Poznaj FUNDAMENT świadomego kreowania Twojej przestrzeni mieszkalnej!
Podsumowując powyższe akapity, mogę sprawę przedstawić w następujący, esencjonalny sposób - do osiągnięcia tej poszukiwanej większej świadomości Waszych decyzji mieszkaniowo-domowych potrzebne Wam będą 3 rzeczy:
- wyczucie przestrzeni, które chciałabym tutaj pomóc wam rozwinąć;
- pogłębiony wgląd w siebie, czyli auterefleksja, do której będę was tutaj przez cały czas zachęcać;
- a także odrobina logicznego myślenia, która pozwoli Wam połączyć wszystkie wątki w zgrabną całość.
Proste? Trudne?
Mam nadzieję, że brzmi to dla Was jak dobry plan! I że w kontekście tego o czym w tym rozdziale opowiadam, dyskusje o wyższości boho nad glamour, albo o 8 pomysłach na ładne zaaranżowanie pustej ściany w salonie wydadzą wam się bardziej wtórne. Biorąc pod uwagę to, jak wygląda internetowe, czy też szerzej po prostu medialne oblicze architektury wnętrz, widzę, że jest ono różne od tego, o czym opowiadam. A jednocześnie żywię głębokie przekonanie, że jest więcej osób takich jak ja, dla których przestrzeń domu jest szczególnie ważna, ze względów innych niż aspekt estetyczno-wizualny.
Co zyskasz dzięki nauce czucia przestrzeni?
Pozytywną cechą odwrotu od powierzchownego, wizualnego aspektu wnętrz i zwrócenia się w kierunku swoich odczuć i intuicji jest to, że prawdopodobnie wcale nie potrzebujecie promowanych w mediach wypacykowanych wnętrz w pięknych kolorach, dopracowanych w najmniejszym szczególe i oczywiście bez grama kurzu, aby czuć się szczęśliwi we własnym domu. Osiągnięcie ideału wnętrza kreowanego przez media jest trudne. I baaardzo czasochłonne. I kosztowne. Nie tylko jednorazowo niejako, przy samej realizacji projektu wnętrza, ale też później, w trakcie życia w tym wnętrzu.
Nie każdy ma siłę i ochotę dbać o utrzymanie go w takim magazynowym wydaniu, co zresztą często jest po prostu niemożliwe. Chyba, że zamierzacie tylko je oglądać, a nie w nim mieszkać. Albo macie taki styl życia, że w swoim domu praktycznie tylko śpicie i może tylko od czasu do czasu zrobicie pranie... No to wtedy tak. Ja do takich ludzi z pewnością nie należę, co mogą potwierdzić wszyscy moi bliscy znający moją tendencję do niedbałego rozrzucania wokół siebie różnych przedmiotów, o czym chcę tu powiedzieć bez wstydu, a raczej z pewną dozą rozbawienia i na pewno taką refleksją, że uważam, że każdy z nas, również bałaganiarze i bałaganiarki zasługują na to, żeby poruszać się w przestrzeni dostosowanej do ich niedbalstwa, tak jak do każdej innej, nawet najbardziej nietypowej potrzeby. W tym kontekście mam nadzieję, że widać to jasno, dlaczego tak bardzo uciekam od dawania jasnych i prostych i w gruncie rzeczy płytkich odpowiedzi i dlaczego zależy mi, by moja działalność miała taki charakter raczej uświadamiający problemy i skalę różnorodności ludzkich potrzeb.
Jednocześnie bardzo dobrze rozumiem, dlaczego ludzie tak bardzo potrzebują tych wizualizacji i tak intensywnie szukają tych ładnych obrazków, inspiracji w internecie. Chcą coś zobaczyć, bo nie każdy posiada taką umiejętność, żeby sobie coś wymyślić i wyobrazić. Odpowiedź na pytanie dlaczego tak się dzieje jest na tyle złożona, że poświęcę jej na pewno jeszcze kolejne treści!